“Trzeba się liczyć z możliwością obniżania temperatury w naszych mieszkaniach” – powiedział prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie Jacek Szymczak w Rozmowie w południe w RMF FM.
Kluczowe jest to, ile ciepłowni – i w jakim stopniu – będzie mogło korzystać z węgla krajowego, a ile z węgla importowanego. Skala wzrostu cen tego opału jest bowiem uzależniona od rejonu pochodzenia – podwyżki mogą wynosić od 250 proc. nawet do 600 procent.
Prezes Jacek Szymczak radził, co można zrobić, aby w przyszłości minimalizować ryzyko w dostawach ciepła.
Ponad dwa lata temu robiliśmy badania, z których wnika, że średnia temperatura w naszych domach to 22 stopnie Celsjusza, w sezonie grzewczym. Już wtedy namawialiśmy, aby obniżyć temperaturę do 20 stopni Celsjusza, ze względów zdrowotnych i ze względu na niższe rachunki i mniejszą emisję CO2. Dziś, gdybyśmy obniżyli temperaturę w naszych mieszkaniach właśnie o te dwa stopnie, zużyjemy około miliona ton węgla mniej– powiedział prezes IGCP. Dodał, że przedsiębiorstwa robią co mogą, aby dostarczyć ciepło do wszystkich podmiotów, jednak “w niektórych miastach może zdarzyć się, że temperatura nie będzie wynosiła 22-20 stopnie Celsjusza, a 16-18 stopni”.
Prezes Jacek Szymczak powiedział, że w planach kryzysowych określone są procedury dotyczące obniżania ciepła. Jak przekonywał, zimne grzejniki nie dotkną szkół, przedszkoli czy szpitali. Budynki, gdzie najmniej jest narażone zdrowie i życie ludzi, mogą być odcinane w pierwszej kolejności – wyjaśnił.
Czy obecny problem będzie powracał w przyszłości? Jacek Szymczak odpowiedział, że taki kryzys pojawił się pierwszy raz od 30 lat. Prognozował także, że aktualne problemy będą trwały do końca kwietnia przyszłego roku.
Źródło: RMF FM
