Rozmowa z Małgorzatą Mika-Bryska, dyrektor ds. regulacji i relacji publicznych Veolia Energa Polska SA
Kiedy można powiedzieć, że ciepłownictwo jest nowoczesne?
Nowoczesne ciepłownictwo to z jednej strony ciepłownictwo,
które jak najmniej ingeruje w środowisko, jak najlepiej
wykorzystuje zasoby lokalne dostępne i odnawialne, a z drugiej
strony oferuje produkt, czyli komfort cieplny, po cenie, którą
odbiorca może zaaprobować.
Jak daleko od takiego idealnego stanu znajduje się obecnie branża
ciepłownicza?
Branża ciepłownicza jest obecnie mocno zróżnicowana . Istnieją już taki systemy, które są efektywne energetycznie i już mają w swoich miksach albo kogenerację, albo OZE, albo ciepło odpadowe. Izba Gospodarcza Ciepłownictwo Polskie szacuje ich liczbą na 15-17 procent. Myślę, że już to samo mówi za siebie. Pozostałe zdecydowanie muszą się przekształcić, ponieważ nie będą w stanie zaoferować takiej jakości ciepła i ciepłej wody użytkowej, które będą spełniać zaostrzane stopniowo standardy, jeśli chodzi o charakterystykę energetyczną budynków. Jeśli chodzi o Veolię, to mamy i systemy efektywne: w Łodzi, w Poznaniu, w niektórych mniejszych miastach, ale mamy też nieefektywne. Mamy ambitny plan, żeby do roku 2030 zredukować emisję CO2 od 40 do 50 procent. Plan jest ambitny także dlatego, że chcemy tak inwestować, aby jak najmniej ingerować w środowisko i żeby ten proces transformacji miał jak najmniejszy wpływ na ceny ciepła.
Co, oprócz pieniędzy, stoi na przeszkodzie, aby inne podmioty na ryku poszły śladem Veolii i przeobraziły się w nowoczesne ciepłownictwo?
Troszeczkę przyzwyczailiśmy się do tego, że polski sektor ciepłowniczy bazuje na węglu, bo go po prostu mamy. Produkcja ciepła zwęgla była do tej pory najtańsza, natomiast zupełnie pomijano aspekt kosztów zewnętrznych, czyli emisyjne. Jeżeli więc ceny uprawnień do emisji gwałtownie rosną, przypomnę od zeszłego roku podrożały z 4 euro do 20 i powyżej, to różnica w kosztach wykorzystania innych pali, w tym OZE, ciepła odpadowego, produkcji kogeneracji ze wsparciem, przy uwzględnieniu kosztów zewnętrznych, czyli utraty zdrowia z powodu smogu, jest taka, że przejście na inne, mniej emisyjne paliwa, staje się czymś koniecznym.
W Finlandii od roku 2019 obowiązywać będzie zakaz używania w energetyce węgla kamiennego. Dlatego mer Helsinek ogłosił konkurs na pomysł, czym zastąpić to paliwo w stolicy. Nagroda to milion euro.
Mer Helsinek Jan
Vapaavuori ogłosił międzynarodowym konkurs „Helsinki challenge”
związanym z zapobieganiem zmianom klimatycznym. Konkurs rozpocznie
się jesienią.
Stolica Finlandii,
która do produkcji energii cieplnej w dużym stopniu wykorzystuje
węgiel, musi znaleźć w najbliższych latach rozwiązać problem:
czym zastąpić to paliwo. Zgodnie bowiem z uchwalonym na początku
tego roku przez fiński parlament prawem, od maja 2029 r. w tym
skandynawski kraju zakazane będzie użycie węgla kamiennego do
produkcji energii cieplnej oraz elektrycznej.
zastępujące węgiel rozwiązanie przy ogrzewaniu Helsinek powinno być możliwie zrównoważone i zakładać niewielkie wykorzystanie biomasy
Jan Vapaavuori ogłosił konkurs “Helsinki Challenge” na Twitterze: zastępujące węgiel rozwiązanie przy ogrzewaniu Helsinek powinno być możliwie zrównoważone i zakładać niewielkie wykorzystanie biomasy.
Mer, zapytany przez
fińskie radio Yle, czy kwota miliona euro dla zwycięzcy konkursu
jest poważną obietnicą, odparł, że „jest bardzo poważną”.
Na wycofanie się z węgla jest tylko 10 lat i jest to szczególnie
duże wyzwanie dla miasta wielkości Helsinek- przyznał Vapaavuori.
Oszacował przy tym, że konkursowy projekt, dla stolicy zamieszkałej
przez ok. 640 tys. mieszkańców, może być „warty dziesiątki,
jeśli nie setki milionów euro”.
Zwycięzcę konkursu
ma wybrać międzynarodowe jury złożone z ekspertów w zakresie
energetyki i ciepłownictwa.
Obecnie w Helsinkach
udział węgla w produkcji energii cieplnej przekracza 50 proc. (w
jednej trzeciej wykorzystywany jest gaz ziemny; istotny udział mają
też pompy cieplne oraz olej opałowy). Użycie węgla w energetyce
generuje też największą część (ok. 45 proc.) zanieczyszczeń
powietrza w całej metropolii Helsinek, w której mieszka ponad 1,1
mln osób (łącznie z sąsiednimi miastami Espoo oraz Vantaa).
W skali całego
kraju energetyka węglowa ma ok. 10 proc. udział w produkcji
energii. Użycie węgla do wytworzenia energii elektrycznej waha się
od ok. 10 do ok. 20 proc., zaś w ciepłownictwie jest na poziomie
ok. 25 proc. Węgiel Finowie importują głównie z Rosji.
Największymi źródłami energii w Finlandii są paliwa pochodzenia drzewnego (ok. 27 proc.), ropa naftowa (23 proc.) oraz energia atomowa (17 proc.). Energia generowana jest także w elektrowniach wodnych oraz wiatrowych. Wykorzystuje się również gaz ziemny i torf. Fot. Pixabay
Konfederacja Lewiatan proponuje zmianę w projekcie nowelizacji ustawy o OZE. Chodzi o usunięcie głównych barier hamujących dalszy zrównoważony rozwój instalacji, w szczególności dużych wolnostojących fotowoltaicznych powyżej 1 MW instalowanej mocy.
Lewiatan uważa, że
rozpoczęcie sprzedaży energii w ramach aukcyjnego systemu wsparcia
powinno być poprzedzone uzyskaniem koncesji. Jednak przewlekłość
postępowań w sprawie wydawania koncesji w zasadzie uniemożliwia
teraz wywiązanie się przez zwycięzców aukcji z ustawowego
obowiązku sprzedaży energii.
Branża energetyki odnawialnej ma świadomość, że na wydłużenie postępowań wpływa wiele czynników.
– Obecnie średni czas postępowania w sprawie wydania koncesji na wytwarzanie energii po elektryfikacji instalacji wynosi pół roku lub więcej. Branża energetyki odnawialnej ma świadomość, że na wydłużenie postępowań wpływa wiele czynników. Niemniej jednak konsekwencje z tym związane dla zwycięzców aukcji są dotkliwe. Przewlekłość postępowań uniemożliwia wywiązanie się w terminie przez zwycięzców aukcji z ustawowego obowiązku sprzedaży energii. W szczególności w 21 – miesięcznym terminie przewidzianym dla dużych instalacji fotowoltaicznych – mówi Daria Kulczycka, dyrektorka departamentu energii i zmian klimatu Konfederacji Lewiatan. Fot. Pixabay
Santander Bank Polska zapowiedział, że nie będzie dostarczał produktów finansowych przeznaczonych na nowe projekty elektrowni węglowych. To skutek zmiany polityki energetycznej głównego akcjonariusza banku, który zobowiązał polski oddział do stopniowego przechodzenia na zieloną energię.
–
Biorąc pod uwagę tempo zmian klimatycznych oraz oczekiwania
społeczne niezbędne jest podjęcie realnych działań, które
wymiernie wpłyną na redukcję cywilizacyjnego wpływu na środowisko
naturalne. Dlatego w strategii odpowiedzialnej bankowości
realizowanej w naszym banku tak ważne miejsce zajmuje ekologia –
poinformował w komunikacie Michał Gajewski, prezes Santander Bank
Polska.
Prezes
zapowiedział, że zrewidowana polityka energetyczna jego głównego
akcjonariusza banku, jakim jest hiszpański Banco Santander,
przewiduje, że nie będzie on dostarczał produktów finansowych
przeznaczonych na nowe projekty elektrowni węglowych.
Santander
Bank Polska, jako jedyny przedstawiciel sektora bankowego w Polsce,
przystąpił też do Paktu na Rzecz Zrównoważonego Wykorzystania
Tworzyw Sztucznych i wraz z największymi organizacjami branżowymi,
producentami dóbr konsumenckich i sieciami handlowymi, do końca
roku stworzy mapę drogową przejścia na model zrównoważone
wykorzystania tworzyw sztucznych w Polsce.
Bank
rozpoczął również wymianę floty samochodowej na bardziej
przyjazną środowisku, która będzie opierała się na technologii
hybrydowej, co pozwoli na redukcję emisji CO2 o 1800 ton,
czyli aż 31 proc. – Zamiana floty jest jednym z elementów strategii
zmierzającej do zmniejszenia śladu środowiskowego banku. Santander
Bank Polska ponadto zapowiada wdrożenie strategii ‘no plastic’,
czyli stopniowej eliminacji jednorazowych produktów z plastiku
najpierw w centralach, a w kolejnych krokach, również we wszystkich
oddziałach – napisał również.
Santander
Bank Polska chwali się też, że jako pierwszy bank komercyjny
wyemitował zielone obligacje w 2017 roku (137,1 mln euro), udzielił
finansowania klientom w ramach programu wspierającego efektywność
energetyczną budynków oraz leasingów wspierających inwestycje w
aktywa energooszczędne.
Podjęte
przez Santander Bank Polska zobowiązania są jednymi z
najważniejszych założeń z opracowywanych przez bank polityk
środowiskowych, klimatycznych i energetycznych, które w ostatecznym
kształcie zostaną przyjęte z końcem czerwca 2019 r.
Akcje Santander Bank Polska (d. Bank Zachodni WBK) są notowane na warszawskiej giełdzie. Głównym akcjonariuszem BZ WBK jest hiszpański Santander. Fot. Pixabay
Grupa Veolia przekazuje samorządom lokalnym wiedzę w zakresie zarządzania sieciami ciepłowniczymi oraz wspiera miasta w pozyskiwania środków na projekty dotyczące czystych technologii energetycznych – powiedział podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach prezes Veolia Energia Poznań S.A. Paweł Orlof
Paweł Orlof mówił
również o doświadczeniach Veolii w Polsce we współpracy z
prosumentami przemysłowymi (to firmy, które korzystają z usług
ciepłowniczych i same również same wytwarzać energię.
Firma planuje podłączanie kolejnych partnerów, którzy mogliby wejść do sieci rozproszonych, małych dostawców energii. Takimi partnerami mogą być zarówno przedsiębiorstwa produkcyjne, jak i spółdzielnie mieszkaniowe.
Orlof podkreślał, że wymogi wynikające z unijnej dyrektywy w sprawie emisji przemysłowych i kontroli zanieczyszczeń (czyli tzw. dyrektywy IED) stosunkowo trudno może być spełnić małym miastom. Dlatego Veolia realizuje we współpracy z samorządami innowacyjne lokalne projekty – oparte na czystej energii, m.in. pochodzącej z wykorzystania odpadów czy spalania biomasy.
W Wielkopolsce takie
programy realizowane są m.in. w Świebodzinie, Szlachęcinie i
Trzciance. – W Polsce są dostępne znaczące środki na
modernizację sieci ciepłowniczych, m.in. w Narodowym Funduszu
Ochrony Środowiska. Dzięki naszemu know-how, a przede wszystkim
dobrym projektom, skutecznie potrafimy przedłożyć wnioski i
skorzystać z dotacji – mówił prezes Veolia Energia Poznań.
Współpraca pozwala
miastom na spełnienie unijnych norm emisji, a jednocześnie na
uniknięcie zbyt wysokich kosztów i podnoszenia cen energii dla
mieszkańców. Veolia realizuje prace modernizacyjne, podpisując z
samorządami kontrakty na 15-20 letnią eksploatację sieci.
Jako najważniejszą
zrealizowaną przez Veolię inwestycję w Polsce Orlof wskazał
digitalizację sieci w Warszawie i Poznaniu. Sieci te są w pełni
opomiarowane, dzięki czemu do centrów zarządzania energią
docierają on-line informacje z węzłów i magistral. Pozwala to
natychmiast reagować na niepożądane spadki temperatury w sieci, a
także z wyprzedzeniem przewidywać możliwe miejsca wycieków i
zawczasu zapobiegać awariom.
Efektem
digitalizacji jest też zautomatyzowanie włączania i wyłączania
dostaw ciepła. Dzięki temu nawet po przejściu na tryb letni
możliwa jest natychmiastowa dostawa, gdy nastąpi nagły spadek
temperatury. Digitalizacja pozwala również na optymalizację
temperatury rozprowadzanej wody, a więc ograniczanie zużycia
energii.
W chwili obecnej Veolia koncentruje się na wdrożeniu tzw. najlepszych dostępnych technologii (BAT) w zakresie ograniczenia emisji zanieczyszczeń. Opracowała już scenariusze działań w tym zakresie dla źródeł kogeneracyjnych w Poznaniu i w Łodzi.
Przykładem innowacyjnych form działalności Veolii jest instalacja w zakładach Volkswagena w Poznaniu, wykonana w 2017 roku. Pozwala ona na odzyskiwanie i wpompowywanie do sieci ciepłowniczej ciepła powstającego w wyniku chłodzenia sprężarek przemysłowych. Instalacja przynosi korzyści Volkswagenowi (m.in. oszczędności 17 mln m sześc. wody rocznie). Obecnie Veolia Energia Poznań planuje podłączanie kolejnych małych jednostek, które mogą dostarczać energię do sieci. Takim prosumentem mogą stać się również spółdzielnie mieszkaniowe, które mogą produkować energię pozyskiwaną poprzez ogniwa fotowoltaiczne na dachach budynków.
Oprócz
dostosowywania się do wymogów, Veolia podnosi też efektywność
elektrociepłowni. Służy temu m.in. akumulator ciepła w Poznaniu.
– Produkujemy ciepło i magazynujemy je w akumulatorze przy mniej
korzystnych cenach energii elektrycznej. Dzięki temu, gdy ceny są
wyższe, nasze jednostki mogą produkować maksymalne ilości energii
elektrycznej, a mniejsza produkcja ciepła jest uzupełniana
dostawami z akumulatora. Rozwiązanie poprawia rentowność, ale
jednocześnie jest to ważny element zabezpieczenia ciepła dla
klientów – powiedział Orlof.
W Polsce Veolia
zarządza trzema systemami ciepłowniczymi w dużych miastach, w tym
największym w Europie systemem w Warszawie, siecią liczącą ponad
1 700 km. Ponadto jest operatorem sieci w Łodzi – z jednostkami
kogeneracyjnymi: zespołem elektrociepłowni. W Poznaniu Veolia jest
obecna poprzez sieć ciepłowniczą i elektrociepłownię Karolin –
jedyną w Polsce jednostkę kogeneracyjną, świadczącą usługi
systemowe dla Polskich Sieci Elektroenergetycznych.
Grupa Veolia działa obecnie w Warszawie, Łodzi, Poznaniu, jak również w wielu małych i średnich ośrodkach miejskich, głównie na obszarze polskiej „ściany wschodniej”. Łącznie operuje w 75 miastach, zatrudnia 4,5 tys. pracowników. Fot. Materiały prasowe Veolia Polska
Krzysztof Tchórzewski, minister energii, uważa, że Polska nie jest gotowa na zwiększenie udziału OZE w polskim rynku energetycznym.
– Postęp
rozwoju OZE musi następować z zapewnieniem odpowiedniej
infrastruktury, rezerwy, sieci przesyłu. Nie jesteśmy obecnie
gotowi na tak mocny rozwój OZE. Także społeczeństwo polskie nie
jest gotowe by ponosić wysokie koszty związane z rozwojem OZE.
Przykładowo rozwój OZE w Niemczech obciąża budżet czteroosobowej
rodziny kwotą 1000 euro rocznie. Nas na to nie stać – powiedział
podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach minister
Tchórzewski.
Minister podkreślił, że OZE – przy obecnej technologii – musi mieć rezerwę w postaci paliw stabilnych, takich jak: węgiel, gaz i atom. – Wszystkie trzy źródła są problematyczne środowiskowo – zauważył Tchórzewski, ponieważ przy spalaniu gazu także emitowany jest CO2 , a przy elektrowni jądrowej pojawia się problem składowania odpadów. Dlatego zdaniem ministra powinniśmy iść w dywersyfikację, a tę, jego zdaniem, ma zaś zapewnić PEP 2040. Fot.. Pixabay
Minister energii Krzysztof Tchórzewski powiedział, powinien zostać wprowadzony podatek od śladu węglowego. Zostałyby nim obłożone towary importowane do UE z krajów, które nie uczestniczą w walce z nadmierną emisją CO2.
– Należy dbać o
klimat i zabiegać o poprawę środowiska naturalnego, ale trzeba też
patrzeć w przyszłość i zmieniać w świat ze zdrowym rozsądkiem.
Jeżeli nie wszystkie gospodarki na świecie będą ponosić koszty
emisji dwutlenku węgla, to doświadczymy negatywnych zmian
przemysłowych i gospodarczych w Europie. My, patrząc z perspektywy
dużych inwestycji w energetyce, bo takie muszą mieć miejsce,
musimy patrzeć też w takim aspekcie, żeby to realizowały
przynajmniej w większej części niż 50 procent nasze lokalne firmy
europejskie – powiedział w poniedziałek podczas sesji „PEP
2040. Długoterminowa strategi dla polskiej energetyki” odbywającej
się podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach
minister energii Krzysztof Tchórzewski.
Zdaniem ministra,
skoro Europa jest odpowiedzialna tylko za ułamek światowej emisji
CO2, to kraje naszego kontynentu powinny zmotywować inne kraje do
ponoszenia wysiłku związanego z walką z emisją m.in. przy użyciu
podatku od śladu węglowego. Obarczone nim miałyby być towary,
które powstają z dużym udziałem węgla i są importowane z
państw, w których nie funkcjonuje strategia walki z emisjami.
– Jako Europa emitujemy jakieś 10 procent, jeśli chodzi o świat. W związku z tym jeżeli nie przeniesiemy na inne regiony świata tej walki z emisją i odpowiedzialności, to po prostu gospodarczo będziemy ginąć. Dlatego też wydaje się, że wynikiem tej dyskusji jest konieczność wprowadzenia podatku od śladu węglowego. Jeżeli importujemy produkty z dużym udziałem węgla, to z tego tytułu powinniśmy oczekiwać, że ktoś zapłaci podatek. W ramach Unii Europejskiej taki podatek od śladu węglowego powinien być wprowadzony – podkreślił minister. Krzysztof Tchórzewski podkreślił, że to postulat, którym powinni się zająć wszyscy przyszli europosłowie niezależnie od reprezentowanej przez nich opcji politycznych. Fot. Andrzej Klim
Wystawa ponad 30 prac plastycznych powstałych pod hasłem „Stop smog!” towarzyszy obradom Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
Jak zaznaczył podczas wernisażu prof. Jerzy Buzek, były premier i były przewodniczący Parlamentu Europejskiego, to efekt konkursu, w którym jedyną nagrodą była ekspozycja zgłoszonych prac. Po raz pierwszy były one eksponowane w Brukseli. – Wystawa miała spory odbiór. Te prace są bardzo sugestywne, uświadamiają nam, że jesteśmy coraz bardziej świadomi zagrożenia, jakim jest smog. Unia Europejska, której jesteśmy częścią, stworzyła program przeciwdziałania smogowi, na który przeznaczono 20 mld zł. Jest to szczególnie ważne dla regionów węglowych, takich jak Śląsk i Zagłębie.
Prezentowane prac powstały w różnych technikach, i mają różnoraki charakter: są wśród nich abstrakcje, przedstawienia symboliczne, figuratywne, są również fotografie.
W wernisażu uczestniczył również Artur Rojek, lider zespołu Myslovitz, pomysłodawca i szer artystyczny Off Festival w Katowicach. – Ja od 47 lat mieszkam na Śląsku i rzadko analizuję to, czym się tutaj oddycha. Natomiast będąc uczestnikiem takiego wydarzenia, gdy tę sprawę się nagłaśnia, zdaję sobie sprawę, jak bardzoważny jest to aspekt nie tylko dla mnie, ale dla całego młodego pokolenia, które meiszka na Śląsku. Mam nadzieję, że ten problem będzie cały czas analizowany i rozwiązany nie tylko na Śląsku, ale i w całym kraju – powiedział Artur Rojek. Fot. Andrzej Klim
Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii pracuje nad projektem ZONE, czyli ewidencją pieców i kotłów, w których powstaje smog. Ma on objąć wszystkie gminy w Polsce.
Jak podaje „Dziennik. Gazeta Prawna” chodzi o domowe piece i kotły. Obecnie każda gmina zbiera dane osobno, więc nie wiadomo kto i gdzie najbardziej truje. Często nie odpowiadają one faktom, bo właściciele pieców nie ujawniają czym palą.
Przygotowywany przez resort przedsiębiorczości i technologii projekt ZONE ma gromadzić jednolite dane w spójny sposób. Dostarczą je kominiarze korzystając z aplikacji. Informacje o tym, kto ogrzewa dom w sposób produkujący smog trafi w jedno miejsce. System będzie też umożliwiał karanie tych, którzy nie robią przeglądów kominowych. Eksperci uważają, że instalacje kominowe sprawdza jedynie ok. 15 proc. właścicieli instalacji grzewczych w budynkach jednorodzinnych. Gdy ruszy program ZONE (obecnie trwa jego pilotaż w dziewięciu gminach), będzie wiadomo, kto nie zrobił przeglądu. Na interaktywnej mapie wyświetlą się „czerwone punkty” – będą to nieruchomości, których nie odwiedził kominiarz. Dostęp do niej będą mieli wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast.
W rozmowie z
„Dziennikiem. Gazetą Prawną” Tomasz Misztal z Wydziału
Środowiska w Urzędzie Miejskim w Gliwicach podkreśla, że
inwentaryzacja jest niezbędna. – Mamy bilans ciepła dla całego
miasta. Wynika z niego, jakie jest zapotrzebowanie i ile ciepła
powstaje ze spalania paliwa stałego. Ale gdzie i czym kto pali i jak
to się zmienia na przestrzeni kolejnych lat – tego bez integracji
różnych baz danych, w tym danych kominiarskich, nie sposób
precyzyjnie określić – podkreśla.
Zaznacza, że w
kolejnym etapie powinno być weryfikowane także to, co jest w dymie
unoszącym się z komina. – Kocioł testowany w laboratorium po
zainstalowaniu w domu może dawać inne wyniki. Rozregulowuje się,
może mieć niedostosowane paliwo, poza tym użytkownik może nie
wiedzieć, jak go właściwie obsługiwać. Dlatego tak ważne jest,
by sprawdzać faktyczną emisję, a nie papierek – dodaje.
ZONE ma także
uszczelnić system dotacji wymiany źródeł ciepła. Według
informacji DGP do końca listopada tego roku mają być gotowe zmiany
w prawie, które nałożą na gminy obowiązek wprowadzania danych do
systemu informatycznego. Resort przedsiębiorczości i technologii
chciałby, aby z mobilnej aplikacji wszystkie gminy w kraju mogły
korzystać do końca 2020 r. Ministerstwo zaznacza jednak, że
wdrożenie ZONE jest uzależnione od tempa prac nad systemem
teleinformatycznym. Dane zbierane przez samorządy mają służyć
gminom, lecz także przedsiębiorstwom energetycznym, ciepłowniczym
i gazowym, administracji rządowej, marszałkom województw i
funduszom ochrony środowiska. Łączny koszt projektu to prawie 9
mln zł.
To za jej sprawą młodzież ze szkół w 98 krajach świata poszła na wagary. 16-letnia inicjatorka akcji nie tylko nie poniosła za to kary, ale, być może, otrzyma jeszcze nagrodę. Nie byle jaką, bo Pokojową Nagrodę Nobla.
Szwedka Greta Thunberg ma okrągłą, dziecinną buzię, długie warkocze jak Pippi Langstrumpf oraz władzę nad dziećmi na całym świecie. To na jej wezwanie 15 marca na ulicach miast całego świata pojawili się młodzi demonstranci z transparentami „Strajk szkolny dla klimatu”. W ten sposób przyłączyli się do akcji w obronie środowiska naturalnego, którą Greta zainicjowała w sierpniu2018 roku. Dziewczynka postanowiła wtedy zaprotestować przeciw polityce szwedzkiego rządu, który,jej zdaniem, nie reagował na postępującą degradację klimatu. Jej efektem była wywołana upałami fala pożarów, które pochłonęły dziesiątki tysięcy hektarów lasów w ojczyźnie Grety.
Dziewczynka
co piątek, zamiast iść do szkoły, szła pod siedzibę parlamentu
w Sztokholmie, gdzie rozwijała transparent „Strajk szkolny dla
klimatu”. Wkrótce dołączyli do niej coraz liczniej rówieśnicy,
a dzięki nagłośnieniu w mediach społecznościowych takie akcje
miały miejsce w kolejnych krajach. Greta jest od tego czasu
zapraszana na najważniejsze wydarzenia związane z ochroną
środowiska. – Ciągle mówicie o zielonym, zrównoważonym
rozwoju, tylko dlatego, że boicie się utraty popularności. Ciągle
mówicie, żebyśmy szli do przodu, stosując te same metody, które
doprowadziły do tego chaosu, nawet jeśli jedyną rozsądną rzeczą
jest pociągnięcie za hamulec bezpieczeństwa – mówiła do
uczestników szczytu klimatycznego ONZ COP24 w Katowicach w grudniu
ub.r.
Jeśli nie zrobimy nic by zatrzymać zmiany klimatu, może to stać się powodem wojen, konfliktów i kryzysów uchodźczych.
I chociaż zapewnia, że robi to co robi nie dla osobistej popularności, to o spotkanie z dziewczynką zabiegają najważniejsi politycy na świecie. Być może niebawem jej popularność jeszcze wzrośnie – została bowiem zgłoszona jako kandydatka do Pokojowej Nagrody Nobla. – Zaproponowaliśmy kandydaturę Grety Thunberg, ponieważ jeśli nie zrobimy nic by zatrzymać zmiany klimatu, może to stać się powodem wojen, konfliktów i kryzysów uchodźczych – powiedział jeden z nominujących nastolatkę Freddy André Øvstegård.